Przedsiębiorcy, którzy na potrzeby firmy sprowadzają auta, rowery, ciągniki, czy nawet elementy ich wyposażenia muszą wpisać się do specjalnego rejestru. Jeżeli tego nie zrobią, mogą otrzymać nawet 1 mln zł mandatu - informuje "Dziennik Gazeta Prawna". Wiążą się z tym opłaty, które wyniosą od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych za jeden pojazd.

Do uruchomionego pod koniec stycznia br. rejestru muszą być wpisane wszystkie podmioty sprowadzające do Polski na własne potrzeby nie tylko pojazdy, ale także m.in. oleje, smary, opony i akumulatory. „Problem nie dotyczy więc tylko podmiotów zajmujących się importem samochodów, których jest w Polsce ok. 20 tys., ale potencjalnie setek tysięcy czy nawet miliona firm” - mówi dla „DGP” Adam Małyszko, prezes Forum Recyklingu Samochodów. Przedsiębiorstwo, które powinno zgłosić się do rejestru, musi złożyć do urzędu marszałkowskiego 37-stronnicowy wniosek w formie papierowej. Ministerstwo Środowiska jak dotąd nie podaje terminu, kiedy będzie można złożyć go elektronicznie.

Opłaty i sprawozdania

Istniejące już firmy mają 6 miesięcy, by uzyskać wpis do rejestru. Nowe nie rozpoczną działalności, jeżeli się w nim nie znajdą. Za samo złożenie wniosku mikroprzedsiębiorstwa co rok zapłacą 100 zł, a pozostałe firmy 300 zł. Firma, która znalazła się w rejestrze, musi też podpisać umowy z organizacjami zajmującymi się przetwarzaniem odpadów i uiszczać opłatę produktową, gdy nie zostanie osiągnięty wskazany poziom odzysku wskazanych w przepisach produktów. Biorąc pod uwagę wszystkie obowiązki nałożone na przedsiębiorcę, który sprowadzi chociaż jeden samochód, będzie on musiał złożyć nawet 6 różnych sprawozdań.

„DGP” wskazuje też, że wysokość nałożonej opłaty będzie zależeć od masy odpadów, jednak jej dokładne obliczenie niekiedy będzie znacznie utrudnione lub nawet niemożliwe. Przykładowo opony mogą mieć ten sam rozmiar, lecz będą znacząco różniły się wagą. Opłata za użytkowanie używanych opon wynosi ok. 10 zł za kilogram. W samochodzie osobowym ważą one zazwyczaj od 40 do 50 kg, co oznacza, że za jego sprowadzenie trzeba będzie zapłacić ok. 400-500 zł. W przypadku ciężarówki należność może wynieść tysiące złotych. Zdaniem Macieja Szymajdy kilka firm „zostało rozłożonych na łopatki” za sprawą opłaty, „a wciąż większość firm nie wie, że w ogóle musi taką opłatę uiszczać”.
Nieścisła definicja

Problemów przyprawia też nieprecyzyjna definicja produktu, która utrudnia rozstrzygnięcie, za co należna jest opłata, a za co nie. Uściślił ją wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego, który nakazał przedsiębiorcy zapłatę 1400 zł za opony i oleje. Zdaniem sądu są one częściami składowymi samochodu. Radca prawny Agnieszka Misiejuk w wypowiedzi dla „DGP” zwraca uwagę, że takie rozstrzygnięcie jest sprzeczne z wykładnią przepisu, ponieważ mówi on o produktach, wśród których nie ma samochodów - są objęte inną ustawą. „Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której ten sam towar podlega dwóm regulacjom i obie nakładają na przedsiębiorców określone obowiązki” - tłumaczy Agnieszka Misiejuk. Z interpretacji Ministerstwa Środowiska wynika jednak, że obowiązki wynikające z obydwu ustaw nie wykluczają się wzajemnie.

Źródło: https://www.forbes.pl/...